czwartek, 11 października 2012

Przetłumaczony tekst z The Sunday Times

Strona onet.pl postanowiła opublikować tłumaczenie z magazynu The Sunday Times
Jeżeli nie chcecie wchodzić na link możecie przeczytać u mnie na blogu


One Direction: słynna piątka

Ich marzeniem jest stać się Garym Barlowem albo Take That – ale bez epizodu prochów i obżarstwa. A który z nich to Robbie? – Nie ma żadnego Robbiego – odpowiada Harry Styles zdecydowanie. Nie mogłoby go być. Siła One Direction leży w całkowitym braku indywidualnych talentów. W fakcie, że składa się on z pięciu miłych i przeciętnych chłopaków, którzy w jakiś przerażający sposób dają razem więcej niż suma ich wszystkich z osobna.

Plan był taki: Juergen Teller robi zdjęcia, a kiedy akurat ich nie pstryka, ja w przerwach przeprowadzam wywiad z członkami One Direction – tym ładnym, tym wytatuowanym, tym trzecim, tym czwartym i tym z przerażającą rudą czupryną. Tylko że Teller skończył fotografować w trzy minuty, zostawiając mi dwie bite godziny czasu, rozciągające się złowieszczo jak pustynia.

O co można zapytać najsłynniejszy boysband świata? Dziewczyny siedzące na chodniku przed studiem zasugerowały, że powinnam zapytać Nialla o Demi Lovato, ponieważ "ona mu się podoba i podoba mu się też Brooke Vincent", albo o restaurację Nando, bo kiedyś na scenie podał swój ulubiony jadłospis. Zayna mogę zapytać o tatuaże – "robi sobie rękaw" – ale mam uważać na Louisa, bo "jest zabawny i wredny". A co z Harrym i Caroline Flack? Twarze moich rozmówczyń zmieniają kolor na purpurowy. – Żenada! – wykrzykuje jedna. – Lubimy wszystkie ich dziewczyny – dołącza druga – poza nią!


Biedna Flack – najbardziej znienawidzona 33-latka w świecie popu, odkąd "ukradła" najgorętszego chłopaka w zespole, Harry’ego. Harry Styles jest łagodną, chłopięcą wersją Lolitki, z twarzą w kształcie serca, ustami Kupidyna i burzą zaczesanych na bok włosów. Rozstał się z Flack w styczniu, ale "jesteśmy przyjaciółmi, ciągle pozostajemy w kontakcie – miauczy. – Za każdym razem kiedy się spotykamy, zaczynamy się kłócić, ale dobrze się dogadujemy".

Harry ma pociąg do wiekowych kobiet – ostatnio widziano go z Alexą, Pixie i modelką Carą Delevigne. – Jestem 18-letnim chłopakiem, nie chodzi o to, że kocham starsze kobiety, tylko kocham kobiety w ogóle – wyjaśnił. Ale i tak stało się o tym głośno w światku żelu do włosów, dłubania w nosie i obcisłych spodni, jakim jest One Direction. Do innych obsesji chłopaków zaliczają się Topman, PlayStation, David Beckham, żelki Haribo i Katy Perry, najbardziej pociągająca kobieta we wszechświecie zdaniem Nialla.

Jedyną łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest szalona tęsknota za domem – ponieważ dorastali w Wolverhampton, Cheshire i Bradford, skąd w wieku 17 lat wyrwały ich złowrogie acz dochodowe macki programu "X Factor" i złożyły w ofierze na ołtarzu swojego guru – Simona Cowella. Dziś chłopcy mieszkają w obszernych i sterylnych mieszkaniach w Londynie. Mają opiekuna o imieniu Tom, ochroniarza o imieniu Andy, stylistkę o imieniu Caroline ("która robiła Blue i Chrisa Browna"), piarowca i menadżera.

Jedyne, nad czym mają jeszcze kontrolę, to włosy i podwijanie rękawów. Wszystkie kluczowe decyzje "w 100 proc. zależą od nas", przytakuje Louis. Siedzi przy stole, kiedy Teller fotografuje innych. Za nim stoi półnagi Niall. W każdej chwili przynajmniej jeden z nich jest półnagi. Zupełnie jakby ubrania ich nienawidziły. Wywiad przeprowadzam z nimi pojedynczo, chwytając każdego za ramię i krzycząc "usiądź!", jakbym mówiła do szczeniaków, podczas gdy oni wiercą się na krześle i mówią, że "to takie oficjalne". Na górze przymierzają kolejne marynarki i jeansy rurki, plotkują o Perry i zastanawiają się, która bluzka bardziej pasuje do Harry’ego, a która do Liama – chociaż wszystkie one są dokładnie takie same. Zupełnie jak oni. Potem pędzą po te same słodycze – codziennie o godzinie 17 piarowiec przynosi im dwie torebki żelków Haribo – cały czas przewijając się przez salę i zostawiając mi fragmenty informacji, zupełnie jak psu chrupki.

(…) Czuję się dziwnie. Myli mi się który jest który i pytam ich nie o te dziewczyny, co powinnam. Nawet teraz nie mogę zagwarantować, że dopasowałam cytaty do właściwych chłopaków, ale Liam z całą pewnością jest tym zagniewanym, który płakał na filmie Katy Perry "Part of Me" i martwi się, że będą w niego czymś rzucać, bo to niedawno przytrafiło się Cher Lloyd na festiwalu. Nialla przeraża sushi i jest "zbyt młody" na dziewczynę – chociaż za stary na swoją fryzurę, którą nosi odkąd skończył 12 lat, więc "już z niej wyrasta". Wygląda na to, że dziewczyny go peszą – "Nie chcę dziewczyny, jeszcze nie teraz". Jak mówi, jego idealna randka odbyłaby się w parku rozrywki, ponieważ nie trzeba wtedy rozmawiać. – Jak idzie się na kolację, to jest niezręcznie, a jak do kina to banał, więc park rozrywki to dobra metoda, żeby nie było niezręcznie – wyjaśnia. A który z nich podrywa najwięcej dziewczyn? – Nigdy nie uprzedmiotowialibyśmy kobiet – zapewnia mnie z powagą. Wyjaśniam, że w pytaniu nie chodziło mi o uprzedmiotawianie, tylko o to, który najbardziej się podoba. Chwila namysłu. – Harry dobrze sobie radzi, prawda?

Harry to flirciarz. Flirtuje patrząc rozmówcy w oczy i lekko zaciskając usta jak niemowlę. To prawdę mówiąc lekko odpychające. Flirtuje podświadomie. – Czasami robię to nawet wtedy, gdy nie zamierzam – wyznaje. – Widać taki już jestem.

Louis to pod tym względem jego przeciwieństwo. Jest niespokojny i martwi się upływem czasu. – Nie podoba mi się, że za jakiś czas przestaną nazywać mnie dzieciakiem, ale człowiek zawsze może zachowywać się młodo. Ja chyba zawsze będę niedojrzały, więc to nie szkodzi.

A który z nich jest najgłupszy? Louis zapewnia, że nie jest tępy, ale sądził, że może olać pierwszy rok liceum i oblał. Liam mówi, że kiedyś zapytano go o Syrię, ale nie wiedział że trwa tam wojna domowa i wypalił: "Ja bym tam urządził imprezę", ponieważ "czasami najlepszym lekarstwem jest urządzić imprezę, ale nie chciałem żeby to tak zabrzmiało". Harry uważa, że to on może być najgłupszy z zespołu. – Chyba wszyscy jesteśmy trochę głupi – podsumowuje – ale dzięki temu jesteśmy tym, czym jesteśmy. Koniec końców jesteśmy tylko piątką idiotów na wyspie.

Ich marzeniem jest stać się Garym Barlowem albo Take That – ale bez epizodu prochów i obżarstwa. A który z nich to Robbie? – Nie ma żadnego Robbiego – odpowiada Harry zdecydowanie. Nie mogłoby go być. Siła zespołu leży w całkowitym braku indywidualnych talentów. W fakcie, że składa się on z pięciu miłych i przeciętnych chłopaków, którzy w jakiś przerażający sposób dają razem więcej niż suma ich wszystkich z osobna – fenomen ten musi zachwycać Simona Cowella, który od dawna w swoim tajnym laboratorium starał się odkryć formułę alchemiczną na stworzenie szmiry, którą podbije Amerykę.

Na początku tego roku ich album trafił na pierwsze miejsce list przebojów i natychmiast osaczyły ich tam stada fanek, chcących zedrzeć z nich ubrania. Co według Nialla i Liama jest "przerażające", a według Harry’ego "wcale nie takie złe". Liam mówi, że amerykańskie fanki są inne, ponieważ gonią za nimi nie zważając na nic – "jak 30 dziewczyn biegnących przez ulicę w Los Angeles". Chyba martwi go perspektywa wypadków samochodowych. To on uchodzi za najrozsądniejszego z całej piątki, a kiedy pytam go, ile dokładnie jest teraz wart, patrzy na mnie poważnie i odpowiada: – Chyba powinienem się tego dowiedzieć.

Dziewczyny przed studiem uważają, że każdy członek One Direction jest wart 1,5 mln funtów – czyli tyle samo co jeden ząb Simona Cowella. Czasami chłopaki pracują dwa tygodnie bez przerwy, a potem jadą do domu. Harry i Liam idą wtedy na zakupy, a Zayn robić sobie tatuaż. Ma właśnie nowy, wyglądający jak tampon, a może to bakteria? "Mikrofon", wyjaśnia. Wygląda przy tym jak niesamowicie przystojny 12-latek. Jest niezwykle czarujący. Śmieszy go zamiłowanie Harry’ego do wiekowych kobiet i jego metoda uwodzenia, którą "tak dobrze realizuje".

Nagle wywiad dobiega końca, chłopców zabiera i pakuje do busa opiekun. Zanim to nastąpi doznaję chwilowego zaćmienia umysłu i błagam o wspólną fotografię, a Teller wydębia autografy od każdego z osobna i bilety na najbliższy koncert.

Jest to skopiowany tekst ze strony onet.pl i jest to prawdopodobnie przetłumaczony tekst z The Sunday Times.
Proszę nie obwiniać mnie za to jak autorka tego tekstu wyrażała się o chłopakach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz